W niedzielę nie było już tak okropnie gorąco. Na nasze szczęście z samego rana były chmury i przez większość czasu było nawet przyjemnie. Wycieczka na hipodrom, to było dla mnie pokonanie całej Warszawy, wycieczka życia ;-) Nawet nie przypuszczałam, że taka wystawa cieszyć się będzie takimi tłumami odwiedzających. Zrobili aż korek na drodze dojazdowej.
To był mój pierwszy kontakt z wystawą psów rasowych. Normalnie wycieczka życia na hipodrom w Starej Miłosnej ;-)
Nigdy wcześniej nie byłam na takiej wystawie, byłam jedynie na jeździeckich show np.
Hippica Varsovia (chyba już ich nie robią). Nie bardzo wiedziałam
czego się mogę spodziewać. No może poza wizją wszechobecnego ujadania i
biegających pań ze szczotkami i grzebieniami. Ujadania specjalnie nie
było, za wyjątkiem Westów, a szczotki dzierżyły za równo panie jak i
panowie. Jak się okazuje na wystawach panuje równouprawnienie, co więcej
można to nazwać rodzinnym sposobem na spędzanie czasu.
Co ciekawe można też do wystaw sparafrazować powiedzenie -
"Pokaż mi swojego psa a powiem Ci jak wyglądasz" ;-)
Najbardziej zdziwiło mnie położenie
i wygląd ringu owczarków niemieckich. Odkryłyśmy ten ring na samym
końcu, gdyż był położony totalnie na uboczu, z dala od większości ringów
stoisk z jedzeniem i psimi gadżetami. Co do wyglądu, to po środku ringu
znajdował się namiot sędziowski, a wokół niego był plac pokazowy,
otoczony niczym fosą "trasą biegową". Nie umiem tego inaczej nazwać. A
co się tam działo? Otóż istny cyrk! Gdy psy biegały z handlerami ich
właściciele biegali wokół chowając się i wołając je, gwiżdżąc i piszcząc
zabawkami. Wszystko to chyba miało za zadanie pokazać psa w bardziej
czujnej postawie(?).
Położenie ringu po tym co zobaczyłam stało się mniej dziwne. Z
drugiej strony zasłyszane opinie o tym, że ONki są jakieś mniej stabilne
zaczyna być bardziej uzasadnione. Dlaczego izolują je, gdy BOSy (biały
owczarek szwajcarski) i Československý vlčák są pokazywane w całym tym
harmidrze?
Oczywiście można było
zobaczyć psy, głównie ras małych, szykowane na stołach. Strzyżone,
upapilocone, nawet lakier do włosów szedł w ruch... Były też obrazki dla
mnie jakoś smutne. Jak te mopsy w kontenerkach, niczym puszki na
sklepowej półce.
Ale były też pozytywne. Kto z was zgadnie jakiej rasy psa ma ta pani? :-)
Gdybym
nie spotkała dwóch interesujących mnie ras, o czym będzie w kolejnym
poście, to bym kibicowała BOSom. Mają w sobie piękną postawę i to coś co
rozczula :-)
A tu kilka pozostałych zdjęć
Bouvier des Flandres |
Chiński grzywacz |
Super fotki :) i ciekawa relacja i spostrzeżenia. Ciekawe czy ja sie tez zaczelam upodabniać do Berka...?
OdpowiedzUsuńhehe, dowiemy się na spacerze :D
Usuńa propos tych podobieństw, czasami były dosłowne czasami subtelne. Swoją drogą umysł czasami nam pomaga wyszukiwać takie smaczki ;-)
p.s. mój kolega, mimo, że jeszcze nie mam upragnionego chessy mówi mi, że wyglądam jak on ;)