poniedziałek, 22 października 2012

Tesla WRÓĆ!!!...

 ... a dokładnie "Lolek wróć!" to kurs z przywoływania, na który uczęszczaliśmy przez ostatni miesiąc. Takie grupowe ćwiczenia oferuję szkoła Dogadajcie się, której trenerów miałam okazję poznać podczas Dnia Otwartego COAPE.

Post wyszedł dość długi, no ale jakoś krócej nie umiałam :)
Jednym z największych problemów jakie mamy z Teslą jest jej umiłowanie do ucieczek. Nasza sunia jest tak bardzo towarzyska, że gna do każdego psiaka jakiego dojrzy na horyzoncie i nie ważne, że jest oddalony o jakieś pół kilometra. Przez tą jej słabość do swobodnego oddalania się, ja stałam się przewrażliwiona na temat puszczania jej luzem i w pewnym okresie próbowałam jej to zrekompensować długimi spacerami. Jednak efekt tego był taki, że Tesle to bardzo frustrowało do tego stopnia, że na egzaminie z PT1 spaprałyśmy punktacje właśnie na najistotniejszym chodzeniu bez smyczy.

Po ukończeniu pierwszego kursu PT bardzo chciałam się zapisać na następne szkolenia, które uwielbiam. Początkowo myślałam o zdecydowaniu się na tropienie, które Tesla preferuje, jednak w głowie tkwił nierozwiązany problem z przywoływaniem. Jak zwykle Ania ruszyła mi z pomocą i znalazła w sieci właśnie ten kurs "Lolek wróć!". Szkołę Dogadajcie się poznałam na sierpniowym Dniu Otwartym COAPE. Bez większego namysłu wysłałam maila z zapytaniem o najbliższe termin rozpoczęcia kursu. W odpowiedzi dostałam m.in namiar do Grzegorza Dudy, z którym umówiłam się wpierw na indywidualne spotkanie, aby szczegółowo przedstawić problem.  

Zdecydowaliśmy się na kurs. Do podjęcia decyzji przekonały nas metody jakie opisał nam Grzegorz, niewielka grupa psów na zajęciach (max. 5, co jest szalenie istotne), spotkania w weekendy, oraz dogodna lokalizacja (teren AWFu).

Wystartowaliśmy 23 września (w sobotę) z samego rana - o godzinie 8:00. Pora może wydawać się zniechęcająca, jednak mi bardzo pasowała, ponieważ kończąc zajęcia o godzinie 9:30 ma się jeszcze całą pozostałą część dnia wolnego. Zdecydowanie wolę ćwiczyć rano w weekendy niż w tygodniu wieczorami po pracy.

Gdy dotarliśmy na miejsce byliśmy mile zaskoczeni przyzwoitym placem treningowym, przygotowanymi krzesełkami i miską wody dla psów :)



Kolejną miłą niespodzianką były pozostałe uczestniczki kursu, zarówno te dwu i czworonożne :D Do naszej grupy należały 3 właścicielki, 3 suczki (labrador, jamniczek miniaturka i niewielki mieszaniec).



Zawszę bardzo cieszy mnie widok jak widzę, że są osoby które inwestują w wyszkolenie małych psów, gdy pozostała większość ten fakt lekceważy! Również wiek jednej z Pań, która prawdopodobnie jest starsza od naszych rodziców. Miło, że przesympatycznej starszej Pani chce się i zależy na poprawnym wychowaniu swojego pupila!

Kolejnym wątek, który chciałam Wam przybliżyć dotyczy mojego husband'a. Maciek, mimo iż jest bardzo zakochany z wzajemnością w Tesli, nie pasjonuję się tematyką psów tak jak ja. Gdy umówiłam się z Grzegorzem, zrobiłam słodkie oczy do męża i poprosiłam aby pojechał na to spotkanie ze mną. Bardzo mi zależało na jego obecności! Trochę niechętnie, ale jednak się zgodził. Na szczęście rozmowa z Grzegorzem na tyle go zainteresowała, że sam zdeklarował się, iż będzie regularnie uczestniczył w kursie. Serce mi urosło! :)

Jednak na samych zajęciach już mniej się uśmiechałam. Od pierwszych ćwiczeń Maciek zdecydowanie lepiej radził sobie niż ja. Wszystko robił perfekcyjnie, nie zapominał o żadnym szczególe. Wzbierała we mnie wielka zazdrość, ponieważ TO JA! pasjonuję się psami! pochłonęłam już kilogramy książek! i do znudzenia śledzę wszystkie ciekawostki w internecie!!!... Oczywiście ŻARTUJĘ!!! :D ... Niezmiernie cieszy mnie, że mój wybranek, za co się nie zabierze, wykonuję to z taką perfekcją. Na zajęciach szło mu tak dobrze między innymi przez to, że od wielu lat zaawansowanie trenuję różne sporty, dzięki czemu ma świetnie wyćwiczoną koordynację ruchową i niebywały refleks. Mąż bardzo mnie motywował, udzielał cennych korekt i pilnował abym wykonywała wszystko dokładnie i poprawnie. 






Kolejną korzyść z tego kursu wyniosła też Ania, która towarzyszyła nam na 3 treningach. Podczas jednego z nich, gdy robiła nam zdjęcia, Grzegorzowi zabrakło rąk do pomocy w zadaniu z przywoływania od innego człowieka. Bez zastanowienia zaproponowałam, że Ania chętnie pomoże :D Kilka sekund namysłu i Grzegorz poinstruował Anie co ma robić. Tak właśnie 'załatwiłam' Ani spontaniczny staż :)
























Jedną z większych zalet tych ćwiczeń był fakt, że taki trening bardzo odpowiadał Tesli. Widać było, że miała wielka radość z wykonywania każdego ćwiczenia i była po takiej sesji pozytywnie zmęczona. Nam również czas mijał szybko i przyjemnie.































Co do oceny efektywności, no cóż... nie da się po skończonym kursie stwierdzić, że pies posiada daną umiejętność i teraz za każdym razem będzie pewność, że uda się z każdej sytuacji go odwołać. Ten właśnie kurs bardzo podobny jest do kursu na prawo jazdy. Uczy on podstaw, wyjaśnia co robić, ale bezwarunkowa reakcja zależy od przepracowanych godzin prób. Reszta zależy już od nas samych. Trzeba 'wyjechać' na ulicę i ćwiczyć samemu, nabierać doświadczenia i szlifować umiejętności.



Jednak mogę śmiało stwierdzić, że widzę dużą korzyść z uczestniczenia w tych zajęciach. Mamy wypracowane podstawy i rozumiemy co w danej sytuacji powinniśmy robić.

Zdecydowanie WARTO! i polecam wszystkim!!!

Jako, że uzależniłam się od weekendowych ćwiczeń i UWIEEELBIAM takie aktywności w weekendy, rozważam zapisanie się na następne szkolenie... ;D

....


Wielu z nas wie jak ważne jest zakończenie ćwiczenia jak najlepszą próbą. Dlatego fajnie, że na ostatnich zajęciach mieliśmy przepiękną pogodę! :)

Aniu - dziękuję bardzo za te cudne zdjęcia!

1 komentarz: