poniedziałek, 15 października 2012

Bądź moimi oczami. Rozmowa z Tomkiem Jakubowskim o szkoleniu psów przewodników


W poszukiwaniu chesapeaków natrafiłam na psy przewodniki tej rasy. Przypadkiem spotkałam Rolla z Panem Sebastianem, który powiedział mi o Fundacji Vis Maior.
Tak trafiłam na ślad mojego rozmówcy, Pana Tomka Jakubowskiego, trenera psów przewodników (Fundacja Vis Maior i Pies Przewodnik) A niektórzy z was mogą znać go z agility :-)
Na swoim koncie, o ile można tak powiedzieć, ma wyszkolenie psów przewodników Rastiego, Pako i Peppera, a obecnie zaczyna pracę z Krukiem. Możecie go także spotkać na zawodach agility.

Zapraszam do przeczytania rozmowy o szkoleniu psa przewodnika.


Zacznijmy ogólnie. Czy w każdym miocie labradorów, to teraz chyba najbardziej popularna rasa psów serwisowych, znajdziemy kandydata na przewodnika? Jak wyselekcjonować odpowiedniego psa/suczkę, czy płeć też ma znaczenie?
Jeśli szukać kandydata na psa przewodnika to chyba faktycznie największe szanse powodzenia będzie się miało jeśli się buszuje wśród labradorów. Na to wskazują statystyki z większości krajów w których szkoli się psy w tym kierunku. Ale już w to, że w każdym miocie labradorów znajdzie się kandydata na psa przewodnika trudno by mi było uwierzyć. Wchodzą tu w grę zbyt liczne kryteria związane z doborem rodziców, ich zdrowiem, predyspozycjami psychicznymi, żeby wysnuwać tak dalekie generalizacje.

W jakim wieku trafiają do Pana psy na szkolenie?
Tomek, Dorota i Pako
Rasti i Pako trafili do mnie mając już ok. 9 miesięcy. Tego pierwszego przejąłem od koleżanki szkolącej psy przewodniki, która z nadmiaru obowiązków nie mogła poświęcić się pracy z nim. Tego drugiego kupiliśmy od właściciela, który zgłosił się do fundacji dla której szkolę psy, z propozycją odsprzedania swojego czworonoga. Pako okazał się fantastycznym materiałem na psa przewodnika. Z pozostałymi dwoma psiakami – Pepperem i Krukiem - miałem do czynienia odkąd ukończyły odpowiednio 4 i 2 miesiące.



Jak długo trwa szkolenie i jakie umiejętności nabywa pies?
Szkolenie stricte specjalistyczne, razem z procesem przekazywania osobie niewidomej zajmuje mi ok.6 miesięcy.
Uczę psy prowadzenia prosto po chodniku i omijania przeszkód stojących na drodze - zarówno tych na ziemi (słupki, standy reklamowe, a także studzienki, dziury etc), jak i znajdujących się wyżej (gałęzie, szlabany, etc) czyli takich, których biała laska nie wychwyci. Szkolone przeze mnie psy potrafią odszukiwać i wskazywać: przejścia dla pieszych, przystanki, schody, drzwi do budynków, oraz do autobusów, tramwajów i pociągów. Odszukają także  i wskażą miejsca siedzące w pomieszczeniach i środkach transportu. Najkrócej rzecz ujmując pies przewodnik uczony jest bezpiecznego prowadzenia osoby niewidomej w przestrzeni miejskiej.
Poza umiejętnościami przydatnymi w pracy, pies przewodnik ma opanowane wszystkie podstawowe komendy z zakresu posłuszeństwa użytkowego, m.in.: przywołanie, równanie do nogi, warowanie, zostawanie w miejscu, chodzenie na luźnej smyczy etc.  



Czy jest różnica w sposobie szkolenia psa mającego zostać przewodnikiem, a szkoleniem psa rodzinnego?
Ja tak samo szkolę psy „rodzinne”, jak i psy przewodniki. Nie różnicuję tego. Od obu wymagam tego samego poziomu niezawodności. Rzecz jasna, zakres odpowiedzialności psa rodzinnego jest mniejszy, niemniej nie znaczy to, że jego posłuszeństwo użytkowe może być na słabszym poziomie. Według mnie – nie powinno.
 
Czy pies przewodnik jest psem wrażliwszym niż statystyczny pies? czy np. nie umie się obronić, gdy zaatakuje go inny pies, może łatwiej go zdekoncentrować?

Jest odwrotnie – pies przewodnik jest dużo odporniejszy na stres i różne bodźce z otoczenia, pewniejszy siebie, niż przeciętny pies. Musi umieć zapanować nad emocjami, i nie dać się zdekoncentrować,  gdy spotyka go jakieś stresujące, niemiłe zdarzenie – atak biegającego bez smyczy psa, nagłe obszczekanie zza ogrodzenia przy chodniku, którym prowadzi osobę niewidomą, nadepnięcie na ogon w autobusie, uderzenie walizką przez przechodnia, potrącenie rowerem czy wózkiem dla dzieci, klakson auta.

Tomek podąża za Dorotą i Pako, w razie potrzeby poprawia ich zachowania
Czy szkolenie odbywa się jednorazowo na całą jego zawodową pracę? czy musi co jakiś czas mieć odświeżane informacje?

Pierwszy etap to 4-5 miesięczne intensywne szkolenie wyłącznie ze mną. Drugi etap to proces przekazywania psa przyszłemu właścicielowi – trwa minimum miesiąc. Pies nadal mieszka u mnie, dowożę go na treningi osobie niewidomej, która uczy się pod moim okiem „obsługi” psa przewodnika. Ostatni, trzeci etap to lekcje doszkalające – pies mieszka już na stałe u osoby niewidomej, która na bieżąco raportuje o tym w jakim kierunku idzie współpraca z psem. Trzeci etap w zasadzie trwa „w nieskończoność” – osoba niewidoma może w każdej chwili zadzwonić do mnie i umówić się na trening, żeby doszlifować pewne rzeczy. Utrzymujemy ze sobą stały kontakt. Osoby, którym przekazuję psy, po zakończeniu procesu przekazywania są w stanie w dość dużym zakresie same na bieżąco podtrzymywać umiejętności psa, a także korygować ewentualne błędy, które zwłaszcza na początkowym etapie dogadywania się pary mogą się jeszcze pojawiać.

Czy bierze Pan udział w doborze par pies-człowiek, czy może wyszkolony pies jest w jakiś sposób uniwersalny i pasuje do każdego?


Ja osobiście nie biorę udziału w doborze osoby do danego psa. Między przyszłym opiekunem, a psem musi panować zgodność temperamentów – z ruchliwym, energicznym psem lepiej się odnajdzie osoba, która jest żywiołowa, dynamiczna, przebojowa. Do osoby, która jest z natury cicha, spokojna, lepiej będzie pasował pies wolniejszy, „stateczniejszy”.  Nie bez znaczenia przy doborze par jest tempo poruszania się psa w szorkach. Każdy pies ma swoje naturalne tempo, które w pewnym zakresie można modyfikować.  I wreszcie trzecim ważnym kryterium jest wielkość psa – postawny mężczyzna lepiej poradzi sobie z dużym psem, niż drobna kobieta – do niej trafi delikatniejszy czworonóg.

Kruk też będzie przewodnikiem

Szkoli Pan aktualnie czwartego psa, czy trudno jest się rozstać z podopiecznym?


Mieszkają ze mną 2 moje psy i 2 psy mojej narzeczonej, tak więc nie brakuje mi istot na które mógłbym przelać uczucia ;-). A tak na poważnie, to siłą rzeczy, pracując tak intensywnie przez tak długi okres czasu z danym psem, ciężko jest pozostać wobec niego obojętnym. Trafiają się nam czasem śmieszne zdarzenia, czasem stresujące, mamy lepsze i gorsze dni - każdy z nich umacnia nasze relacje i po paru miesiącach znamy się już na pamięć i chodzimy po mieście jak szwajcarski zegarek ;-) Na pewno trochę łatwiej mi, bo mam swoje własne psy, nie zostaję w pustym mieszkaniu. Ale nie ukrywam, że pierwsze tygodnie tuż po ostatecznym oddaniu psa chodzę jak struty i mocno odczuwam uszczuplenie stada. I chyba przede wszystkim – zaczynam się nudzić … ;-)





Czy ma Pan jakieś rady dla przechodniów z psem i bez, jak mogą pomóc psu w pracy, czyli jak powinniśmy się zachowywać w jego obecności
Pomoc przechodniów przede wszystkim powinna polegać na tym żeby… nie przeszkadzali ! ;-) Uczymy nasze psy, żeby pozostawały obojętne na zaczepki obcych osób, i skupiały się na stawianych przed nimi zadaniach, niemniej nie są to roboty, ciężko pozostać im biernymi wobec wszystkich  bodźców z otoczenia – cmokaniu, gwizdaniu, głaskaniu, zagadywaniu, a także podtykaniu jedzenia przez obce osoby. Właściwie każdego dnia pracy z psem przewodnikiem spotykam się z tego typu zaczepkami ze strony przechodniów. Ale najgorsza zmora to puszczane luzem niewychowane psy, które nachalnie się witają z psem przewodnikiem w pracy, a zdarzało się, że go oszczekują, obskakują i podgryzają.
W świetle tego co napisałem miałbym dwie  rady dla przechodniów – jeśli chcecie pomóc, to spytajcie najpierw osoby niewidomej czy tej pomocy potrzebuje i jak możecie jej udzielić.  A jak nie chcecie pomóc - to nie przeszkadzajcie! Aha, jeszcze jedno…  wychowujcie Wasze psy ;-).



Dziękuję Dorocie z Pako, Sebastianowi z Rollem i oczywiście Tomkowi za możliwość obserwowania szkolenia. A Krukowi życzę dzielnego dorastania i podołania szkoleniu! :-)

2 komentarze:

  1. Prawdę mówiąc nigdy bardziej nie interesowałam się tematem psów przewodników, a jest on dosyć ciekawy :D. Bardzo fajny wywiad! :) Ja znam Tomka Jakubowskiego właśnie z agility, miałam nawet okazję biegać u niego na seminarium, które bardzo miło wspominam. Oby więcej takich trenerów! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję :)

      jestem pod dużym wrażeniem Tomka. Widzieliśmy się w sumie króciutko, ale jest świetnym rozmówcą i dużo od niego można się dowiedzieć :)

      Usuń