wtorek, 4 września 2012

warsztaty "Najpierw wytresuj kurczaka"



Od czwartku do niedzieli byłam w Jarkowie na warsztatach.
Oj daleko było do Rancho Stokrotka. Daleko, ale warto!

To chyba była najbardziej ekstrawagancka moja podróż. Był to też hit wśród moich znajomych – tresowanie kur? szaleństwo.
Mam też pewne podejrzenie, że był to najbardziej obśmiany temat minionego tygodnia :-)



Google Maps
Jak daleko? – pół Polski ;-)
O 7 rano wystartowałam pociągiem do Katowic, a potem miałam 20 minut na przesiadkę na PKS do Lewina Kłodzkiego, taka byłam sprytna. Tak, aż za bardzo… Zapomniałam, że dworzec w Katowicach jest teraz jednym wielkim placem budowy. Ba! cała jego okolica wygląda jak poligon i się zgubiłam… a miałam tylko te 20 min… Biegłam z torbą, i torbą, i torbą (przecież prowiant też musiałam zabrać) pytając 7 osób po drodze gdzie jest ten dworzec PKS?!! Łzy w oczach miałam, serio, bo czas mi się kończył a dworca nie ma.
mając 2 min do odjazdu, tylko czy mój zegarek dobrze chodzi??, dobiegłam do informacji i okazało się, że głupi ma szczęście! autobus jeszcze stał! :-)

Wyglądałam jak ostatnie nieszczęście, bo biegłam w softshellu, a pogoda z porannego warszawskiego chłodu przeszła w ciepły katowicki poranek :/ ale byłam już w autobusie!!! :-) Ostatni raz takim pekaesem jechałam chyba 10 lat temu… wentylacja poziom: 2. Tyłek mnie po 5 h bolał niemiłosiernie, a właściwie już nie, bo straciłam czucie…
widok z góry
Potem już było znacznie szczęśliwiej :-)


beta-tester, przed pracą z Bazylią i Pixi
Przypadkiem na rynku w Lewinie poznałam Magdę i Piotrka. Jak się później okazało, to właśnie z Magdą spędzać miałam najwięcej czasu na warsztatach. Była moją parą do pracy.
Magda z Bazylią, jej kurą i ja z Pixi  ;-)

Nie będę się rozwodzić nad szczegółami technicznymi.
Na samym początku Kuba, u którego gościliśmy na warsztatach zadał nam pytanie, co nas tu przywiodło.
Dla mnie to była przede wszystkim chęć poznania metody klikerowej, by w przyszłości szkolić tak mojego psa. W dalszej kolejności jak takie szkolenie można odnieść do siebie.
A co było dalej?

kura Piotrka, niestety nie wiem jak miała na imię ;)
Teraz, po 3 dniach w kurniku, myślę, że warsztaty bardziej są dla poznania nas samych. Szkolone przez nas zwierzęta są naszym odbiciem. Jak mają blokadę w robieniu postępów, to jest to głównie nasza wina. Bełkoczemy im tym klikerem i mieszamy w głowach. Sami nie wiedząc po co nam to… klikamy do upadłego, totalnie bez sensu. Nie umiemy przerwać w odpowiednim momencie.

Może to głupio zabrzmi, ale nie jest to zabawa, tak jak się rozumie wyjazdy na warsztaty i przekazywanie wiedzy w radosnych podskokach z tamburynem w ręku. Bo nie chodzi tu o pozytywne szkolenie w sensie głaskania po główce.

Kiepsko mi szło ze szkoleniem Pixi, kura to nie pies. Przy jej szkoleniu wyłazi nasze nieprzygotowanie i nie mówię tu o moim znikomym doświadczeniu z klikerem. Pies przyjmuje wszystko od nas łatwiej i więcej nam wybacza. Możemy mu coś tam zabełkotać i jest szansa, że się domyśli. 

Jasna komunikacja i timing – to moje zadanie na przyszłość.

Dzięki warsztatom lepiej rozumiem, to co widziałam obserwując Olę i Teslę na kursie PT. Skąd brały się pewne zachowania Tesli. Dlaczego siadała ucząc się leżeć itp. Czytanie książek o szkoleniu to mało, dużo za mało. Pomijając, że książki często wprowadzają zamieszanie, bo komuś się za bardzo tłumaczyć nie chciało ;-)
Nie wiem jak jest z wami, ale ja miewałam po przeczytaniu książek taką myśl: "OK, to dawajcie psa, bo czuję wenę szkoleniową". Rzeczywistość okazała się brutalna. wirtualia książki nie oddają wolnej woli zwierzęcia. To ono rządzi szkoleniem.

W przyszłości spróbuję "klikać" mojego psa, ale bardziej świadomie (mam nadzieję). Trzy razy wcześniej się zastanowię co chcę i jak chcę do tego dojść, po co…

A tak ogółem? Ogółem, to miałam szansę poznać 7 ciekawych osób, dla których gadanie o tym, dlaczego zwierzak ruszył się w tą a nie inną stronę, nie jest wariactwem. Razem w tym siedzieliśmy i dorobiliśmy się własnych, nam zrozumiałych słów kluczy ;-)
Wiem już, że kury nie są straszne, mimo że dziwnie patrzą i wyglądają jakoś podejrzanie ;-)
Są nawet miłe w dotyku – Bazylia była :-)

Zbiorowe zdjęcie na koniec :-)
od lewej: Tomek, ja, Joanna i Asia
Gosia, Marta, Magda i Piotrek
zdjęcie własności Rancho Stokrotka
Tych, którzy chcieli by się wybrać na warsztaty zapraszam na stronę Rancho Stokrotka

A to nasza maskotka :-)
wbrew temu jak wygląda nie jest pluszowa w dotyku. Sprawdziłam! ;-)


Mam nadzieję dostać kilka zdjęć z moimi potyczkami, podzielę się nimi później :-)




5 komentarzy:

  1. Czekałam na ten wpis :) czy udało Ci sie wyklikac jakiś efekt u kurczaka? I co z nimi robiliscie? Byly polecenia jakies?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zadania: dziobanie targetu, ciągnięcie wózeczka, obracanie się wokół na sygnał czy wybieranie karty.

      Co do efektów, to tak udało mi się z targetem, czy obracaniem. Ciągnięcie było już tuż tuż, ale Pixi się nie cofała, a z kartami coś popsułam…

      Zasadniczo nie chodzi o efekt jako taki, nie ma zaliczenia zadania :) Pracując nad nimi widzimy czy robimy postępy, co robimy źle. To jak zachowuje się kura, co umie, jest taką najczystszą postacią tego co my jej przekazujemy. Jak robimy to źle, to ona będzie robić coś źle ;)

      Usuń
  2. Rozumiem. Po prostu bylam ciekawa co moze taka kura zrobic, oczywiscie nie ma co odnosic tego do mozliwosci psa. Bardzo podobało mi sie jak napisałas ze to zwierze kieruje szkoleniem. Ludzie czesto o tym zapominaja i sobie cos wymysla a nie probuja zrozumiec zwierzaka. I my i one mamy swje ograniczenia i mozliwosci tylko zupelnie inne i jakos trzeba sie dogadać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. im dłużej o tym myślę, tym więcej ograniczeń widzę w nas samych. W naszym definiowaniu rzeczy, nadawaniu ram.
      Nie umiemy wysłuchać drugiej strony – chcemy mocniej i bardziej

      Kura uczy się znacznie szybciej od psa, tylko w przeciwieństwie do niego jej na nas nie zależy ;) Może nas widzi, może nie chce. Nie wiadomo na czym się skupia. A ten biedny pies ewoluował po to by nas rozumieć, by zacierać nasze bełkoty komunikacyjne. Co ma swoje plusy i minusy.

      polecam filmiki ze strony Rancho :)
      zobaczysz co się tam dzieje :)

      Usuń
  3. O tresowaniu kury słyszę pierwszy raz. Ale tekst rewelacyjny, uśmiałam się :D A ta świnka na koniec jest świetna :)

    OdpowiedzUsuń