poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Gość w dom



Gości! Gości!
Zgadniecie kto mnie odwiedził? :)
na pewno nie :D


wierzcie lub nie, ale z tą torbą przyjechała tylko Tesla na 2 dni ;)
Ja też w taką torbę się mieszczę na 2 dni, nawet na 3 :D Ola zapakowała ją całą, no może bez jej puffy ;)


serio to moje?



Tesla nie ważne czy zostaje ze mną u siebie czy u mnie uważa, że najbezpieczniej jest przy drzwiach… Zawsze tak robi, zupełnie nie wiem dlaczego ;)
Byłam ciekawa jak się zachowa. Wcześniej odwiedzała mnie z Olą, nigdy nie zostawała. 



Długo gmerałam na mapie, gdzie by tu się wybrać na spacer. Mieszkam z widokiem na dawną fabrykę Ursus niby specjalnie nie ma gdzie spacerować, ale jednak to nie prawda. Jest całkiem spory pas zieleni, wzdłuż dawnej granicy zakładów. Teren pod słupami wysokiego napięcia nie jest atrakcyjny dla matek z dziećmi i bardzo dobrze ;) Całkiem było nam razem dobrze


Właściwie spacer w tym miejscu można by określić mianem sielanki. No ale tak różowo nie było. Tesla była nadzwyczaj grzeczna. Ola ja nie wiem jak przy tobie, ale przy mnie luźna smycz ;) Były aporty piłki z wymianą na szarpaczek. Duma mnie rozpierała. Tylko ciut dla czarnej za ciepło, wychlała w 40 min cały bidon…







A teraz sensacja 21 wieku… K! niech was wszystkich dokarmiaczy trafi!! tak tyle mam do powiedzenia.
OK, teren brzydko mówiąc był zasrany. To fakt, nie będę nikogo usprawiedliwiać brakiem śmietnika. Trzeba sprzątać, choćby było nieść kawał drogi pakuneczek. Ale kurde co wiosną robią te cholerne chlebki? łabędzie mamy czy jak? wokół zero akwenów wodnych… Mogę mieć tylko nadzieję, że ciamkanie było głównie trawowe, bo takie też widziałam, i że jej nie zaszkodzi. Weź potem człowieku otwieraj tą czarną paszczę i znajdź tam cokolwiek… misja niemożliwa. A było tak pięknie…

komuś się padło… ;)


Niedziela była pod znakiem kotów moich rodziców. Albo ich braku, bo kocur stał się elektryczną chmurą na nóżkach. Burzową dodam – buczał i huczał na Teslę. Kocurka za to postanowiła działać w myśl zasady "byle spokojnie" i dochodziła tam gdzie chciała. Obyło się bez ofiar ;)

Muszę stwierdzić, że Tesla jest miejskim psem. Wyjazd do miejsca z ogrodzonymi domkami z pieskami za ogrodzeniem nie był najmilszy. Dla mnie szczególnie. Chciałam się z nią przejść i wypompować energię przed konfrontacją z kotami, ale serio się nie da. Znaczy ona się nabuzowała, a ja wypompowałam. Po wczorajszej luźnej smyczy śladu nie było. Podziwiam ludzi, których psy przepływają obok tych wszystkich pieniaczy. Może się mylę, ale życie miejskich psów, mimo braku własnego kawałka trawy wydaje mi się łatwiejsze.

Koniec końców chyba będziemy się jeszcze lubić ;)

a tak Tesla wita o poranku ;)

Przyjęto: pies sztuk 1. Oddano: pies sztuk 1 ;)

p.s. hmmm… czy tylko ja przy psie chodzę głodna? mam wrażenie, że przy Tesli prawie nie jadłam… Takie tam kobiece zagwozdki ;)

3 komentarze:

  1. Niestety nie wszędzie można zabrać ze sobą psa - np. na wesele znajomych. Dzięki uprzejmości Ani, ja mogłam spokojnie bawić się na przyjęciu (nie patrząc co chwila na zegarek), a Tesla miło spędzić weekend i trochę odpocząć ode mnie :)

    Aniu, jeszcze raz dziękuję Ci za 36 godzinną opiekę nad Teslą!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaka słodka mina na ostatnim zdjęciu :D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to minka "no chodź", albo "daj wejść na łóżko" ;)

      Usuń