piątek, 12 lipca 2013

szczeniaczki…

rys. na podst. fotografii J. Matejczuk
Nie wiem jak to jest naprawdę, ale w tej chwili mam takie odczucie, że jak się mówi o szczeniaczkach, to tylko w pluszowych odcieniach. Są malutkie, puchate, mają niebieskie oczka i są takie milutkie :) Kilka ostrzeżeń mam dla was ;)



Jak już szczeniaczek zalęgnie się w domu okazuje się, że pan puchatek głównie pachnie siuśkami i efektami przetwarzania karmy. Które to można znaleźć w różnych miejscach ;)
Myślę, że to akurat wszyscy wiedzą :) Sikanie to taka norma, kupy też. Zwykle to nasza wina, że piesek nie trafia w gazety czy podkłady. Samo życie.
Tu muszę obalić książkowy mit, a propos wyczuwania czy mały ma ochotę na sikanie czy nie. Nie każdy szczeniak węszy przed siusiu ;) Niektóre na początku mają tak krótkie połączenie między stanem "chce mi się siusiu" do czynu "sikam", że dzieją się właściwie jednocześnie ;)
Kolejna rzecz, o której trzeba wiedzieć, to sama woda z octem nic nie daje ;)

Szczeniaczki niosą ze sobą też wycie i piszczenie i co tam system ma wgrane. Gdy się oddalicie od nich ciut za daleko, system uruchamia alarm, często bez wyłącznika. Czasem trzeba wznieść się na wyżyny własnej cierpliwości by to wytrzymać. Nie mówię tu o skomleniu czy popiskiwaniu, a o wieczności ujadania. Jak przez tydzień będziecie spać tylko po 4 h dziennie i będziecie narażeni na takie dźwięki choćby 25 min x 5 dziennie, to okaże się, że 5 min to cała wieczność… Kupcie stopery. Bardzo przydatna rzecz.

Tak może być, ale nie musi. Warto jest o tym pomyśleć. Warto też mieć z kim o tym porozmawiać. Gdy większość ludzi jakich spotkacie z puchatkiem na rękach powie "jaki on uroczy!", wy będziecie się gotować w środku, ponieważ wcale nie jest uroczy! Dobrze mieć przyjaciół, którzy was wysłuchają i poradzą mądrze. To najcenniejsza rzecz! Mądre książki, to stanowczo za mało :P (co nie znaczy, że macie przestać czytać) Przyjaciele przydadzą się także jako nianie. Dzień wolnego to dzień bezcenny! :D

Kolejne ostrzeżenie dotyczy niskociśnieniowców. Śpiące szczeniaczki emitują śpiące pole i odbierają energię! Dotknięci polem mają ochotę spać, mimo wypitej kawy. Strzeżcie się tego!

A i dzielcie przez dowolną liczbę większą niż 3 to co czytacie o "superszczeniaczkach". Mało kto wam powie, o tym co przeszedł zanim szczeniaczek stał się super :)



16 komentarzy:

  1. hahaha uśmiałam się - super wpis. Ja należe do tej grupy co powie otwarcie co przeszła jak psiak był mały i powiem też że wolę Berka teraz milion razy bardziej niż jak był mały :D Mimo iż nie miałam z nim kłopotów i był "standardowy" w zachowaniach. Czasem tęsknie za tym jak był mały ale tylko dlatego że mogłam go wziąc na ręcę :P

    OdpowiedzUsuń
  2. haha faktycznie , ten szczenięcy wygląd to tylko taka przykrywka małego diabełka :)
    Ja bardzo chętnie opowiem o tym, co przeżywałam, jak Puzak był szczeniorem (raz nawet doprowadził mnie do łez), bo fktycznie oprócz maskotkowego wyglądu miał też niezłe rogi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. opowiadaj!
      jestem głodna takich opowieści. Wszędzie tylko cud, miód i tęcza. Nie wierzę, że wszystkim trafiają się szczeniaczki aniołki i każdy był przygotowany na wszystko :)

      Usuń
    2. Była jedna sytuacja, kiedy zamknęłam się w kuchni z płaczem, psa zostawiając po drugiej stronie drzwi. Pamiętam, że Puzon wtedy stał przede mną i szczekał, a ja nie wiedziałam, co on chce: na dworze byliśmy, jeść i pić dostał, bawić się z nim też próbowałam, a on dalej na mnie szczekał. To była JEDNA sytuacja, kiedy nie wiedziałam co mam zrobić i po prostu brakło mi sił.
      Poza tym została zjedzona dracena (http://pozonowy.blog.onet.pl/2012/06/22/dewastator/), listwy przypodłogowe, szafka na buty (ale za to buty wszystkie przetrwały) i jeszcze parę innych. Aha jeszcze ze szczeniackich puzonowych czasów nie ocalały prawie żadne moje ciuchy, bo wszystkie miały jakieś dziury od puzonowych szpileczek... Ehhh ale słodki był :)

      Usuń
  3. Ja czasy, kiedy Gi była szczeniakiem niezbyt dobrze wspominam i bardzo wiele pracy kosztowało mnie, żeby była teraz taka, jaka jest. Niedługo kończy 3 lata i zamierzam z tej okazji opisać swój koszmar życia ze "słodkim szczeniaczkiem" :P.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. obiecujesz?!! :D

      jak usłyszę jeszcze kilka "przecież jest uroczy" to ubiję ;)

      Usuń
    2. Tak! Tylko to dopiero za miesiąc i dwa dni, kiedy wypadnie TA data :D.

      Usuń
  4. To co ja przeszłam ze szczeniakiem labradora to nigdy nie zapomnę..zdarzało mi się płakać z bezsilności na środku pokoju siedząc w kuckach bo już nie miałam siły do jej pomysłów i nie wiedziałam jak sobie poradzić..ciągle byłam zmęczona bo to wulkan energii, który prawie w ogóle nie sypiał w związku z czym ja też..ajj nie wspominam tego miło i chyba nie prędko zdecyduję się na szczeniaka. :D
    Jest dobrze teraz jak pies ma prawie 3 lata, choć nadal zdarzają się momenty powracania do szczeniaczkowa..cóż..labrador.:) Słodki z wyglądu a w środku mały diabełek. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja już dawno doszłam do wniosku, że szczeniaki to pomiot szatana i najlepiej brać już odchowane psy ;). Foxtrot to pierwszy pies, najpierw był zachwyt a potem dramat mimo, że nie niszczył bardzo i nie darł ryja to był dość męczącym szczylem. Mój brak doświadczenia i jego charakterek dawał mi nieraz w kość. Jednak nic nie przebije mojego tymczasowicza Juniora. To to było piekło na ziemi. Drący ryja nie wiadomo dlaczego, wiecznie coś gryzący, w nosie mający dobre zachowanie - przez te kilkanaście dni doceniła posiadanie już odchowanego psa. Po 2 godzinach chciałam dzwonić do fundacji niech zabierają tego potwora ode mnie! :D

    Szczeniaki są fajne ale cudze i to przez chwile ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. z małymi psiakami jak z małymi dziećmi, tylko w pracy nie dają urlopu macierzyńskiego na czas oswajania się malucha ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Z psem problemu nie było, za to suczka - znajda, och dała popalić i potrafiła dać się we znaki jeszcze długo bo wyrośnięciu z etapu szczenięctwa :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Futrzasta dała mi nieźle popalić. Były momenty, kiedy myślałam, że totalnie zgłupiałam, że wzięłam psa. Wszyscy wokół mówili, że ich maluchy: a) zawsze trafiają na podkłady b) nic nie niszczą c) nie chorują d) zawsze przybiegają na zawołanie. Wszystkie maluchy, tylko nie mój.
    Niby byłam na to przygotowana, dużo czytałam, etc., ale rzeczywistość to zupełnie inna bajka.
    W książkach nie znajdziesz zrozumienia dla gorszego dania, choroby i samopoczucia. Fake smile all the time - chciałoby się rzec. Teraz wszystkie opowieści o dzielę na pół, wiem, że ludzie nie lubią opowiadać o porażkach.
    Toś ma prawie dwa lata i ciągle są momenty, kiedy myślę - cała nauka w las. Ale potem przytula się do mnie przez sen i zapominam o wszystkim co złe. Bo coraz częściej widzę w niej kogoś, kto też chce dobrze, ale mu nie wychodzi.

    Szczenięctwo szybko mija :) Na szczęście, potem ze wzruszeniem oglądamy zdjęcia, kiedy zasypiała mi na brzuchu i pachniała dzieciakiem.

    Poza tym, ja już urośnie i nie będzie idealny, spotkasz kogoś, kogo pies jest diabłem wcielonym. Wtedy spojrzysz na niego łaskawszym okiem i pomyślisz - Jezu, mieszkam z aniołem :)
    Zresztą, życzę tego Wszystkim i sobie również.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ha! A mój był idealny :D trochę sikał, ale był cudowny tyle że ja kocham szczeniaki ze wszystkimi ich wadami. Bo wiem co się dzieje, gdy szczeniak dorasta i wchodzi w ten trudny okres, wtedy dopiero płakałam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ajs? bo Larego masz przecież już po okresie siusiania itp. więc się nie liczy :)

      Usuń
  10. Dokładnie Ania, patrzący "z boku" mówią Ci:
    "ochjejejej jaka piękna puchata kuleczka, jaka słodka... tak? jestem słodki, jestem?"
    A Ty resztką sił powstrzymujesz się od brzydkiego komentarza... :)

    A tak serio, to często ludzie widząc puchatego malucha nie zdają sobie z ogromu pracy jaką należy włożyć w wychowanie go na zrównoważonego psa. Nie daj boże kiedy jeszcze ma niezły temperament, bądź kiedy pojawią się problemy zdrowotne. Nagle okazuje się, że puchata kulka to wymagająca wielogodzinnej opieki, uwagi, pracy i wychowania w pełni świadoma istota, bez żadnego guziczka on/off.

    U nas było ciężko i już nie mówię o nietrafianiu w podkłady, zeżartych ścianach i ubraniach czy darciu mordki tylko pracy nad akceptacją dotyku jako takiego i próbami przejęcia kontroli nad nami. Na szczęście ze wszystkim sobie poradziliśmy, a ja cieszę się, że Heban nie ma już kilku miesięcy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziś miła dziewczyna w skm powiedziała "pewnie trudno takiego dobrze wychować"
      Pierwszy raz ktoś tak do mnie powiedział :) To było miłe, bo rozsądne :)

      Brak mi w tym wszystkim rozsądku ludzi, a co najgorsze to głównie ci około 50tki cmokają i co mi się wczoraj przydarzyło? szczekają i powarkują do psa… szok. to pewnie początki demencji

      Usuń