Najlepszy eksperyment to na żywym organizmie, dlatego jak zobaczyłam przepis na muffiny buraczane od razu zabrałam się do dzieła. Ciasto muffinów miało przepiękny kolor, który niestety zdominowało kakao i znikł. Chęć zrobienia magentowego ciasta została niezrealizowana… Zostało mi za to trochę buraków i oto proszę drugi eksperyment ;)
Kuchnia na oko, czyli nie pamiętam ile czego dodawałam. Wiem jedno, że nie było to jak na zdjęciu, czyli po filiżance mąki i buraków ;)
Teraz serio :) Buraki były wcześniej ugotowane i potraktowane blenderem. Łącznie z muffinową częścią były to 3-4 mniejsze buraczki. Pozostało mi około 1,5 filiżanki. Schemat najprostszy z możliwych
1,5 filiżanki buraków
2 filiżanki mąki
0,5 filiżanki oleju
Wszystko do michy, bzzz mikserem i na stolnicę! szybciej się nie da ;)
O posypaniu mąką stolnicy, chyba nie muszę wam przypominać. Jak nie, to jest to dla mnie ;)
Wałkujemy i zaczynają się wycinanki.
Muszę przyznać, że jestem zachwycona kolorem ciasta. Wyszło tak jak sobie wymarzyłam :)
Powycinane ciastka układamy na papierze do pieczenia i wrzucamy do nagrzanego piekarnika do około 180. Około ponieważ mój piekarnik ma swoje lata i trudno powiedzieć czy mówi prawdę czy też nie :)
Piekłam ciastka około 20 min. Podnosząc, również na oko, temperaturę na ostatnie 5 min pieczenia
_____
z dodatkowych wniosków końcowych. Ciastka są dość wilgotne. by je dłużej trzymać warto je przesuszyć, albo trzymać w pojemniku gdzie będzie miało ujście ich parowanie.
tatam! gotowe :) |
Dziękujemy za wymyślenie nazwy dla ciastek Kasi z MacroPaws :)
Świetny przepis! Upiekę je na obóz, super, że są wilgotne :D
OdpowiedzUsuńte fotki ze szczeniorkiem <3
OdpowiedzUsuń