W połowie czerwca obie pojechałyśmy na warsztaty"Jeden świat, wiele umysłów", wśród naszych znajomych znane jako "kury II" ;) Tytuł odzwierciedla to co zostało nam tam pokazane. Rzekłam, tak naukowo ;)
O klikerze
Po pierwszym etapie zarzuciłam sprawę klikania. Raz, że nie było na kim (kotów rodziców nie liczę). Dwa, doszłam do wniosku, że to nie jest dla mnie. Przynajmniej nie teraz. Może kiedyś jak wróżka timmingowa obdarzy mnie lepszym wyczuciem ;)
Przy możliwości pracy z psem wybrałam nagradzane głosem i tyle. Targetowanie nosem też da się tak wyłapać. Kliker to niekoniecznie potrzebne mi narzędzie.
Po drugim etapie, teraz mogę to powiedzieć, ponieważ mija miesiąc po, a za razem miesiąc życia ze szczenianikem, klikam. Wróżka mnie nie nawiedziła, to jest pewne. W zasadzie to i klikam i nie, ale już nie będę prowadzić szczegółowej inwentaryzacji działań. Doszłam za to do innego wniosku. Bardzo łatwo jest popłynąć na fali "idzie nam" i w ciągu miesiąca przerobić ze szczeniaczkiem 10 sztuczek. Skoro mu idzie, to pewnie jest super inteligentny i nudzi się. Owszem jest inteligentny, ale nuda też jest częścią życia. Przy tej łatwości pracy z psem najtrudniej jest pokonać swoje ambicje (u mnie to akurat ciekawość, co tez jeszcze mały pokaże)
Akceptowanie zachowań małych stworzeń idzie mi dość ciężko. Wspólna nauka daje mi wytchnienie od tej codzienności. Co powoduje, że najchętniej bym pracowała z psem, albo nie. Tak zerojedynkowo. Tak się nie da. Oboje musimy nauczyć się korzystać ze swojej obecności mądrze.
Stąd mam wniosek, że dla mnie kliker jest jak telewizor, którego nie mam. Takie pudełeczko, co niesamowicie wciąga i siedzisz z nim i patrzysz co nowego ci pokaże. Nie czując upływu czasu ani ilości programów jakie obejrzałeś. To raczej straszne niż śmieszne.
O sobie
O sobie i nie osobie, poznałam różnice w postrzeganiu świata. Zasadniczo oświeciło mnie to w paru osobistych kwestiach. Okazuje się, że ludzie upraszczają sobie świat, a właściwie ich mózgi im w tym pomagają. Tylko nie każdego mózg tak działa. Co powoduje, że patrzymy na to samo, ale widzimy co innego. Strasznie trudno jest patrzeć i widzieć z kimś wspólnie.
W tym "o sobie" pomogły mi wykłady w kwestii zrozumienia. Kurnik pomaga w rozmowie, niesamowicie! Tu muszę podziękować Piotrowi, z którym pracowałam. Wspaniale jest móc dyskutować, nawet na granicy z pobiciem, o co nas (a raczej mnie podejrzewano ;) )To mój żywioł. Wykonawstwo już niekoniecznie. Powinnam siedzieć w pustelni i wymyślać jakąś teorię, do czego nie ważne ;)
Prawdy ogólne
Prawda jest taka, że ja do Jarkowa jeżdżę dla siebie. Nie wiedziałam o tym za pierwszym razem jak pojechałam, ale teraz już wiem. Kuba wykładami dokładnie wypełnia moją potrzebę "wiedzieć jak to działa", a kury odpowiadają za: "jak działa/nie działa, to co" i "weź głęboki oddech i policz do miliona". Kury, wybacz Kuba, mają większy wkład i cięższą pracę ;)
Przed pierwszym wyjazdem jechałam dla klikera. Na drugi jechałam ze skrętem w żołądku, gdy myślałam o klikerze ;)
Gdyby nie ten psychiczny odpoczynek w Jarkowie, ubiłabym mojego szczeniaczka po tygodniu. Co przy moim charakterze jest osiągnięciem. Znaczy to zen, do którego doszłam. Po konfrontacji z oczekiwaniami i rzeczywistością hixową zapikowało na łeb na szyję i doszłam do stanu tuż przed wielkim wybuchem. Te warsztaty to było cudowne zrządzenie losu.
Nie mamy zdjęć z warsztatów, mamy filmiki z naszymi kurami. To jednak
nie jest ważne. To był jeden świat i wiele umysłów – kury, my wszystko
wokół. Teraz można by rozstrzygać czy nasze kury pokonały tor i w jakim
stylu :)
Ale wiecie co? nie ma to dla mnie żadnego znaczenia :) To
był dobry czas. Zaplanowałam atak na kurę, przegadałam całe godziny.
Śmiałam się do łez i pierwszy raz leżałam o północy na łące :)
Nie umiem specjalnie wyrażać emocji pośrednich, więc tak by się nie rozckliwiać.
Dziękuję, że mogłam tam z Wami być :)
no dobra będzie filmik o tu :)
NIgdy nie zgłębiałam klikera az tak bardzo. Ale bardzo podoba mi sie co napisałas ze psa mozna nauczyc miliona sztuczek bo jest madry, wszystko idzie jak po maśle a potem mozna trafic na mur i koniec. I nuda to tez bardzo wazna czesc zycia. Psa trzeba nauczyc sobie z nia radzic bo inaczej stanie sie potworem - bedziemy odpowiedzialni za jego rozrywki a on musi sobie do jakiegos stopnia radzic sam, wyciszyc sie jesli jest taka potrzeba. Berek zaskoczyl mnie bardzo wieloma rzeczami - ma wlasne pomysly i czasem musze je uszanowac i to nie znaczy ze nie panuje nad swoim psem.
OdpowiedzUsuńKliker to naprawdę świetna sprawa. Jak już się porządnie wciągnie to nie ma ratunku. My na ten moment już się wkręciłyśmy w kształtowanie z klikerem i teraz nauka nowych zachowań przychodzi nam bardzo szybko. Fajnie jest obserwować jak pies myśli. Pewnie da się wielu rzeczy nauczyć bez klikera, ale ja uwielbiam tą pracę jak mój pies musi sam do czegoś dojść, bez naprowadzania go i ta duma potem jak nam się uda, coś cudownego.
OdpowiedzUsuńA na te warsztaty też mam nadzieję pojadę w tym roku, bardzo bym chciała. :)
Ania bardzo dobrze podsumowała II część warsztatów, która rzeczywiście była niesamowitym i osobistym doświadczeniem. Pracując w kurniku, każdy z nasz mógł lepiej zgłębić własny charakter i szlifować swoje słabości.
OdpowiedzUsuńDla mnie bardzo cenną nauką było uświadomienie sobie jak każde stworzenie inaczej, po swojemu reaguje na różne bodźce. Szkoląc dwie kury trzeba było indywidualnie dopasowywać metody komunikowania się z każdą z nich. Wykłady również wiele wniosły do mojego światopoglądu i rozumienia zwierząt.
Cieszę się bardzo, że na druga część udało nam się pojechać razem i że mogłam razem z Anią przywieść małego rudzielca do Warszawy.
Jarkowo jest magiczne i jedyne w swoim rodzaju! Dla mnie te warsztaty są niczym terapia :)
Ja jestem może bardziej wylewna, ale nie umiem to dobrać w tak dobre słowa jak Ania :)