poniedziałek, 21 maja 2012

Uszy, w końcu zdrowe!...

Co za ulga!... nie wiem dla kogo większa. Dla Tesli, że już ją uszy nie swędzą? czy dla mnie że choróbsko udało się pokonać? :)

A co pomogło?


Walczyłyśmy z zapaleniem już około 1,5 miesiąca. Pierwszy antybiotyk nie pomógł. Później chwila przerwy od lekarstw... Zbawieniem było wykonanie wymazu z ucha, który pozwolił określić co dokładnie w tym uchu się gnieździ. Dzięki wynikom, weterynarz mógł już na pewniaka dobrać antybiotyk - easOtic - który nie dość, że zadziałał to ma rewelacyjny aplikator, dzięki któremu, nie dość, że podajemy precyzyjną dokładną dawkę leku to łatwo nim sięgnąć w głąb ucha i trafić w odpowiednie miejsce! :) Ucho było wyleczone po dosłownie 4 dniach podawania tego medykamentu!

Dodatkowym sukcesem jest samo podawanie lekarstw Tesli. Z początku było ganianie po całym mieszkaniu. Jednak gdy zmieniliśmy z mężem taktykę to sunia przekonała się, że to nic strasznego, a wręcz może przynosić korzyści. Mianowicie, podczas podawania lekarstwa/czy pielęgnacji Tesla dostawała kawałki kurczaka. Najważniejsze było to aby siedziała odprężona i spokojna. Wtedy dostawała nagródkę a następnie lekarstwo. Z czasem było już tylko coraz lepiej. Obecnie Tesla na widok lekarstwa lub płatków do czyszczenia i czegoś smakowitego sama przychodzi :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz