co by nie być gołosłownym – obiecane dowody…
Szczerze mówiąc mój podziw dla ludzi prowadzących blogi kulinarne, którzy sami sobie robią zdjęcia rośnie z każdą próbą powtórzenia ich wyczynu;-)
Historia zaczyna się od CHRUPIĄCYCH CIASTECZEK RYBNYCH, które umyśliłam sobie zrobić 19 kwietnia… zaczęłam jak w Sensacjach XX wieku ;)
...
mając jakieś doświadczenie z sesjami fotograficznymi wybrałam sobie poranek – najlepsze światło w mojej kuchni. Jak to w życiu bywa, TEN poranek okazał się ciemny i deszczowy – nici z światła.
ych… flash…
no i ten długi obiektyw…
…artystyczne czy nie? tysiące pytań, za mało czasu no i dramat w kuchni ;-)
Sytuacja z minuty na minutę zaczęła się pogarszać. Pogubiłam się w odmierzaniu, ale zanim się zorientowałam o co chodzi zaczęłam dodawać mąkę odruchowo. Potem skończyła się mąka…
a gdy już się wydawało że będzie dobrze… nastąpiła klejąca katastrofa, która prawie dosięgła aparatu
chciałam dobrze…nie wyszło ;-)
ale dowód jest!
chcę nakręcić film taki jak ten!
http://vimeo.com/35298658
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz