Wracając z urlopu zahaczyliśmy o Kraków. Mając kilka wolnych godzin wolnego nie omieszkałam wybrać się na jeden z wybiegów w tym mieście.
Tesla miała okazję się swobodnie poszaleć, a ja przekonać się osobiście jak sprawdza się takie rozwiązanie dla jednej z dzielnic Krakowa.
Początkowo przejeżdżając samochodem obok wybiegu w ogóle go nie zauważyłam, jest on bowiem schowany za krzakami, co tak naprawdę ma swoje zalety. Psy biegając po wyznaczonym terenie nie rozpraszają się bodźcami z zewnątrz, a tym samym nie dochodzi do ujadania przez siatkę.
Jednak wchodząc na wybieg natrafiłam na pewien dość istotny minus - kiepskie zamknięcie furtki, do której przymocowany jest dodatkowy sznurek, który ma 'zabezpieczać' przed przypadkowym otwarciem wejścia. Niestety nie jest to jedyny problem. Na własnej/Tesli skórze przekonałam się, że przy takich wejściach wręcz NIEZBĘDNA jest specjalna śluza (dwie furtki). Gdy byłam już na środku wybiegu, a Tesla ganiała się z innymi psiakami w pewnej chwili na wybieg wszedł pewien Pan z małym Juck Russel Terierem. Tesla oczywiście musiała przywitać nowego kolegę. Pobiegła do niego i w ułamek sekundy znalazła się na zewnątrz. Szczęście w nieszczęściu właściciel malucha złapał moją uciekinierkę za szelki i wprowadził z powrotem do środka. ... Ufff!!!
Mimo kiepskiego początku dalsze przebywanie na wybiegu było już przyjemne i sympatyczne. Psiaki ganiały się po całym terenie, a ja odbyłam miłą i ciekawą rozmowę z właścicielką młodego owczarka australijskiego.
Zarówno ja jak i przede wszystkim Tesla spędziłyśmy miło czas na tym wybiegu. Żaden pies nie sprawiał problemu, każdy bawił się grzecznie i nikomu nie przeszkadzał. Jedyne, nazwę to 'niepoprawne' zachowania zauważyłam u ludzi.
1# Na wybiegu na jednej z ławeczek siedział pewien pan, obok niego stał
wózek z małym dzieckiem, a koło nich biegał biały owczarek bos. Pies był
bardzo spokojny i delikatnie się obchodził z Teslą. Nie
sprawiał, żadnych problemów, ale jednak nie byłam pewna czy gdy jednak
dojdzie przypadkiem do jakiegoś zgrzytu, to ów tata zostawi dziecko i będzie
interweniował. Co prawda pilnował psa i odwoływał, ale mimo to
zabieranie ze sobą małego dziecka na wybieg nie uważam za właściwe.
2# W pewnej chwili na wybieg przyszła elegancko ubrana pani, na wysokich koturnach razem ze swoją około 10-letnią córką oraz uroczym buldożkiem francuskim. Piesek grzecznie się przywitał z pozostałymi kolegami i koleżanką na wybiegu, ale nie był specjalnie zainteresowany zabawą. Właścicielce ewidentnie zależało na wybieganiu swojego 'krótkonoga' dlatego zaleciła córce aby zaczęła uciekać, wiedząc, że buldożek zacznie ją gonić. Tak też się momentalnie stało. Jednak biegającą dziewczynką zainteresował się też inny pies - biały owczarek. Dziewczyna widząc dobiegającego do niej dużego psa zesztywniała i stanęła w miejscu ze strachu. Pies był grzeczny, tylko obwąchał uciekinierkę i odszedł. Na właścicielce buldożka nie zrobiło to specjalnego wrażenia i jeszcze kilkukrotnie zachęcała córkę do biegania.
3# Kolejny przykład to właściciel z niezbyt przyjaznym jamniczkiem, który rzucał się z zębami na każdego psa, który podszedł zbyt blisko. Pan mając dosyć zwracania maluchowi uwagi zapiął go na smycz i siedział z nim jeszcze dobre 20 minut.
4# Gdy już postanowiłam się zbierać na wybieg wszedł pan z dwoma kilkuletnimi córkami, a jedna z nich niosła na rękach maltańczyka. Już w oczach miałam scenę, która za chwilę się dosłownie wydarzyła. Dziewczynka odstawiła pieska na ziemie. W tym momencie z końca wybiegu zauważył go posokowiec i zapragnął się przywitać. Dziewczynka przerażona podniosła swojego pieska i zaczęła krzyczeć. Dosyć częsty widok, ale największe było moje zdziwienie na reakcje ojca dziewczynki. Krzyczał do córki: Choć tu! No mówiłem Ci! Chowaj się do mnie!... i oboje 'stanęli w obronie' malucha. Właścicielka posokowca momentalnie interweniowała i złapała swojego psa. Jednak nie odeszła. Nie słyszałam co mówi, ale widać było, że próbuję wytłumaczyć, że jej pies chciał się tylko przywitać i namówiła pana aby psy się poznały na spokojnie.
... no cóż! Psy mają to w naturze, ale my ludzie musimy się jeszcze dużo nauczyć.
W tym czasie były jeszcze inne trzy psy, którym nie mogłam nic zarzucić. Ich właściciele również zachowywali się jak należy.
Wybieg nie jest jakiś przeogromny, ale jest na nim sporo miejsca do biegania dla psów i nawet przy kilku sztukach na raz, każdy znajdzie część dla siebie. Jest wiele koszy i alejki, które zapewne dobrze się sprawdzają w deszczowe dni. Są też latarnie, co umożliwia przyjście na wybieg również po zmroku. Teren jest zadbany i nie zauważyłam jakiś większych dziur, poza jedną niedużą przy ławce. Oprócz zielonej trawki, po której psiaki mogą hasać, mają też do dyspozycji piaskownice, która zapewne sprawia wielu psom niezłą frajdę.
Inne interesujące zjawisko jakie zaobserwowałam dotyczy mojej Tesli. Gdy Tesla już się porządnie wyszaleje to jej zachowanie nagle się zmienia - staje się ostrożniejsza i wtedy zaczyna najpierw myśleć, a później robić. Tak było i na krakowskim wybiegu. Zaraz po tym jak weszłyśmy na ogrodzony teren to zaczęła się ganiać z pierwszym lepszym psiakiem jak wariatka. Później jednak już nie była taka chętna do zabawy, wręcz trzymała się blisko mnie, kładąc się na ziemi i patrząc z daleka na inne psy. Może po prostu była zmęczona, albo onieśmieliła ją przewaga, a właściwie wyłączność samców na wybiegu. Czemu jej zapał do zabawy nagle wygasł? Tego nie wiem. Jednak z pewnością częstsze wizyty w takim miejscu są Tesli potrzebne. Bardzo bym chciała aby taki właśnie wybieg powstał wkrótce w Warszawie.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNIestety z wybiegiem, a bardziej z zachowaniem ludzi i psow, wcale wszystko nie jest takie fajne. Na wybieg wiele psow przychodzi codziennie i jest to ich jedyna forma spaceru (błąd!) i często mozna zaobserwowac zachowanie terytorialne. Nie bywam czesto na wybiegach, bo do wszystkich w Krakowie mam bardzo daleko, ale Berek nie potrafi się do końca rozluźnić podczas zabawy na wybiegu. Zależy też od towarzystwa. Druga rzecz to ludzie, ktorzy czasem zachowują sie skandalicznie! Jak opisana powyzej uciekajaca dziewczynka lub pieski ktore są podnoszone i chowane (czlowieku to co robisz na wybiegu dla psow?). Widzialam także rzucanie zabawek i próby zabawy z psem, ktore zwykle nie wychodza a inne psiaki nie maja pojęcia co sie dzieje. Wybiegi muszą być, ale ludzie muszą myśleć co robia i pilnować psiaków.
OdpowiedzUsuńPatrząc na zdjęcia, wybieg wcale nie wydaje się mały, więc dla psiaków jest sporo miejsca do popisów. Czytając o zachowaniach ludzi, ponownie stwierdzam, że brak wiedzy w temacie jest przerażający. Ale mamuśka, która kazała córce biegać przebija wszystko!! Niech się cieszy, ze za dzieckiem pobiegł bos, bo różnie mogło się skończyć.
OdpowiedzUsuńNo wybieg spory, nasz w Warszawie to się do niego nie umywa. :)
OdpowiedzUsuńAle mnie denerwują właściciele małych psów, którzy łapią je na ręce w panice..a potem się dziwią, że pies się boi lub jest agresywny...
A zachowanie jednego z panów, przypomina mi moją sytuację z parku jak pan przyszedł ze swoim psem, by ten popatrzył jak inne się bawią..szkoda słów..
Na wybiegu biegają nawet 2 letnie dzieci!!!!jeżdżą na hulajnogach,rowerkach graja z psami w piłkę...czasami aż włos się jeży
OdpowiedzUsuń