wtorek, 24 czerwca 2014

emocje

Pozytywne, nie pozytywne, z korektą czy też nie, pół-na-pół… Dywagacji na temat, które ścieżki szkoleniowe wybrać jest sporo. Każdy próbuje przekonać do swoich racji, że jego metoda jest lepsza dla psa, czy też szybciej pozwala uzyskać pożądany efekt.
Zastanawialiście się kiedyś, jak wpływa na was metoda, którą szkolicie psa?  

Wzloty i upadki. Własne przeżywamy różnie. Każdy ma inną osobowość. Jednych motywują wygrane. Inni potykają się, wstają, potykają… w myśl "co nas nie zabije, to nas wzmocni". Dla jeszcze innych każda porażka to gwóźdź do trumny.
Czy uzewnętrzniamy te emocje, czy chowamy je w sobie…

A co jeśli to są porażki naszego psa? Jak to na nas wpływa?
Prawda jest taka, że nie są to porażki naszego psa, to są nasze błędy. Prawdą jest też, że ten kto nie popełnia błędów nie uczy się, po prostu mu wychodzi.

Dajmy na to taka nauka chodzenia na luźnej smyczy.
Jedna z metod to "drzewkowanie". Pies ciągnie, ja stoję niczym drzewo, aż nie będzie luzu na smyczy. Abstrahując od tego czy mamy czas na tą metodę ogólnie i czy zamierzamy gdzieś dojść, to czy jesteśmy typem, co przetrzyma wszystko?
Pies ciągnie –> stoję. Pies ciągnie –> stoję. Pies ciągnie –> stoję Pies ciągnie –> stoję. Pies ciągnie –> stoję (…) stoję… stoję… stoję…  Jeżeli jesteście "zimni jak polodowcowy głaz"*, to spoko. Dacie radę. Tym bardziej, jak wasza pokerowa twarz ani na moment nie drgnie. Reszta ciała również ;)

Drugą metodą są "korekty". Pies ciągnie, ja szarpię smyczą. Stosunkowo "oszczędna" w czasie metoda.
Pies ciągnie –> korekta. Pies ciągnie –> korekta. Pies ciągnie –> korekta. Pies ciągnie –> korekta. (…) Przy odrobinie szczęścia zostajemy dzwonnikiem bijącym na alarm "obcy u bram".
Czy każde "puknięcie" robi na nas wrażenie. Działa uspokajająco czy może narasta w nas gniew?

Myślę, że większość z nas przeżyje jednostkowe upadki. Będzie pracować dalej. Jednak jeżeli sytuacja będzie się powtarzać, to czy będziemy umieli znaleźć u siebie oznaki stresu na tyle szybko, by nie przenieść tego uczucia na psa? Ok, ta metoda nie jest dla mnie, wyprowadza mnie z równowagi, czy też muszę przerwać teraz to co robię, nie ważne czy z sukcesem czy nie.
Takie sytuacje zdarzają się nam nie tylko podczas wyborów dobra metoda /zła metoda. Fani klikera też powinni mieć się na baczności ;) Fiksacje na celu, niezdolność do obniżenia kryteriów, emocjonalne podejście do wychodzi /nie wychodzi. To dotyczy każdej metody nauczania, gdzie jest czynnik ludzki.

Jakiś czas temu koleżanka przypomniała mi o eksperymencie więziennym prof. Zimbardo.
Znałam go już wcześniej, ale teraz gdy mój świat głównie obraca się wokół psów, nabrał nowego kontekstu. Polecam przeczytanie przebiegu tego eksperymentu.
Nie chodzi mi o porzucenie szkolenia i życie zgodnie z naturą. To takie pytanie do nas samych, jak radzimy sobie z emocjami i jak wpływa na nas władza nad czyimś losem.

Analiza zachowań psa jest ważna. Jednak jego zachowania są wypadkową naszych. Zastanawiając się nad własnymi emocjami jesteśmy wstanie znacznie efektywniej pracować z psami, z ludźmi również.


* cierpliwi – dowiedziono mi, iż jestem stara… to miał być humorystyczny cytat z
T-Raperzy - Maxi Kaz, nie wyszło przepraszam. Zostawiam, bo moja starość mnie bawi :D


3 komentarze:

  1. Ciekawy post, ja jestem fanką klikera. Przyznam, że czasami zdarza mi się zdenerwować podczas szkolenia... ale na siebie. Zdaje sobie sprawę, że to ja nie potrafię poprosić psa o zrobienie dokładnie tego, czego oczekuję. Przecież widzę jak się stara i że nawet jest trochę sfrustrowany faktem, że nie wychodzi. Wtedy wydaję komendę, którą zna doskonale i tak kończę sesję.
    To ma być zabawa, a nie niepotrzebny stres! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dopiero odkąd wychowuję swojego pierwszego "świadomego" psa widzę ile pracy jeszcze nade mną. Wobec siebie jestem bardzo surowa, nie potrafię wrzucić na luz, mam pretensje, porażki długo przeżywam. Najciężej znoszę gdy ktoś zwróci mi uwagę na coś, z czego jednak byłam dumna, z czegoś, nad czym pracowałam. Nie złoszczę się wtedy, bardziej załamuję, jest mi przykro - gdzieś w głębi duszy wtedy wiem, że to śmieszne, że dorosła osoba nie powinna takich cyrków wewnątrz przeżywać, ale to silniejsze ode mnie. Powinny być grupy wsparcia dla psiarzy i rodziców z nadmiernymi ambicjami :P

    Nie jest to łatwe hobby - ale czy jakiekolwiek jest?

    Bardzo fajny post, pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)

      mam bardzo podobne odczucia, co do siebie. Ambicje to potwory w nas ;)

      Myślę, że to nie jest tak, że dorośli nie powinni tego odczuwać. Dorośli to ci, co zdają sobie sprawę z własnych emocji, ze słabości, i próbują "coś" z tym robić.

      Usuń