wtorek, 3 czerwca 2014

aktywności z psem

Moja korespondencja z hodowcą przed pojawieniem się Hixa zawierała moje "chęci" co do aktywności z psem. Pomysłów miałam kilka :) Przeżywałam wtedy okres "aktywności zgodne z przeznaczeniem rasy". Właściwie, to dalej częściowo go przeżywam, ale o tym za chwilę ;)
Wybrałam obedience, dummy, poszukiwanie.



Historia ta powinna zacząć się od momentu poszukiwania rodziców mojego psa. Wyznacznikiem miała być praca. Mają robić coś, bym miała pewność, że mój pies też będzie workiem. Najbardziej kręciło mnie poszukiwanie, a do tego jak wiadomo potrzebny jest nos. To poszukiwanie było wypadkową chęci posiadania chessy, a że wyszedł toller to inna sprawa ;) Oba retrievery pracują, z powodzeniem, nosem. A skoro już retriever, to i dummy. Obi wyszło z mojej fascynacji porządkiem pracy.
Dla ułatwienia dodam, że mama mojego psa jest multidyscyplinarna ;) ratownictwo wodne, poszukiwanie w terenie otwartym, flyball, frisbee.

Przyszło małe i puchate
Hix jak już kiedyś wspominałam jest nosem myślący. Wyszło to już przy pierwszym spotkaniu szkoleniowym jak miał 9 tyg. Postanowiłam od początku ćwiczyć w kierunku obi. Czym skorupka za młodu nasiąknie i takie tam ;) Ćwiczenia szły nam lepiej lub gorzej. Dużo rozbijało się o jego węszenie, które mocno utrudniało kontakt. Pozwolić czy nie pozwolić węszyć… odpłynie czy nie?

…tymczasem dummy gdzieś odpłynęło. Dodatkowo zostałam boksową w Unleashed, pojawiła się myśl o flyball kiedyś tam, jak będzie większy. Przy okazji jednego ze spotkań pojawiło się frisbee i warkotliwa miłość Hixa.

To wszystko działo się w czasie walki z i o obikowanie.

Długi to był wstęp, dlatego teraz będzie krótko ;)

Bierzemy sobie psa i chcemy uprawiać taki czy inny sport. Staramy się, robimy różne ćwiczenia
wstępne, itd. itd. Czasem okazuje się, że pies wcale nie ma predyspozycji do danego sportu. Albo i nawet ma, ale nie daje to mu żadnej radości. No i owszem, pracuje, ale nie na takim poziomie jak nam się imaginuje. Tylko sobie w stopę strzelić. 

Stoję sobie teraz przed wyborem, kupić czy nie kupić koziołek do obi i wybrałam otok do tropienia. Mój pies to uwielbia, a ja widząc z jaką pasją pracuje, nie umiem nie cieszyć się z nim :)

Myślę, że warto przekonywać się do nowych sportów, albo szukać dodatkowej aktywności dla NAS, a nie tylko dla jednej ze stron.

p.s. Hix to syn swojej matki pełną gębą ;)


2 komentarze:

  1. Postawił bym na tropienie, raz że piesek ma predyspozycje, dwa że to bez względu na predyspozycje zajęcie które ma dobry wpływ na psa (jest naturalne). Dla mnie ostatnio ważne się stało aby w niczym nie przesadzić. Mam wrażenie że wiele osób od najmłodszego wieku stara się zrobić z psa maszynkę do wygrywania i do dumy po pierwsze nie zawsze się da, po drugie pies musi mieć czas żeby odpoczywać zgodnie ze swoimi potrzebami (potrzebami rasy). Na ten przykład pies pasterski pracował kilka godzin dziennie później mógł przez kilka dni mógł nie pracować albo po prostu stróżować. Zimą owiec się nie wypasa więc kilka miesięcy nie miał roboty i musiał sobie z tym radzić. Retriever podobnie polował może raz w tygodniu, a poza sezonem łowieckim miał wolne.. To podejście aktualnie mnie przekonuje. Ktoś powie że w ten sposób nie osiąga się efektów w sporcie.. cóż należy pamiętać że sport to nasz (ludzki) wymysł :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Znam to dla mnie celem były po prostu psie sporty ;) Nie fiksowałam się na nic, bo stwierdziłam, że nie wiadomo co nam się spodoba. I tak zaczęłam od obi, frisbee chciałam spróbować potem, a do agility nie byłam przekonana....i wyszło na to, że pies dostaje niesamowitego drive'a przy deklach, więc jest traktowane jako nagroda. Obi jest sportem trudnym, żmudnym i wymagającym, ale mam nadzieję, kiedyś zrobić chociaż zerówki :)

    Agility - na razie pies mój poznał tunel. Wyzwala w nim dziki szał emocji, więc też jestem dobrej myśli :)

    OdpowiedzUsuń